micheleangelo prowadzi tutaj blog rowerowy

micheleangelo

Ustroń

  • DST 153.00km
  • Czas 06:22
  • VAVG 24.03km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRavg 24( 13%)
  • Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 września 2016 | dodano: 03.09.2016

Tydzień temu czas nie pozwolił mi, abym pojechał dalej szlakiem wzdłuż brzegu Wisły. Przygodę skończyłem tydzień temu w Skoczowie. Teraz miałem znacznie więcej czasu (przynajmniej teoretycznie). Będąc w Wiśle Małej przy głównej drodze 939 na Pszczynę spotkała mnie niemiła przygoda. Zawsze w tym miejscu znajduję chwile aby napawać się pięknym widokiem Jeziora Goczałkowickiego z pasmem Beskidów w tle. Tym razem mogłem to uwiecznić robiąc zdjęcie. Podjechałem więc na poboczne żwirowe i pstryknąłem zdjęcie. Gdy wróciłem na drogę, zorientowałem się, że w przednim kole nie mam powietrza. Musiałem je przebić na poboczu, miałem jednak w zapasie dodatkową dętkę w sakwie. Szczęście, że przednie, bo w miarę szybko zmieniłem ją w kole. Dzięki uprzejmości mieszkańców z Wisły Małej mogłem w dogodnych warunkach na terenie posiadłości szybko i sprawnie zmienić dętkę.
Dalsza część drogi przebiegła bez zakłóceń, na szczęście. Dojechawszy do Strumienia, kilka kilometrów musiałem jeszcze przejechać przez tutejsze malownicze wioski, między innymi: Chybie i Mnich. Ostatnio początek szlaku wzdłuż brzegu Wisły rozpocząłem w Ochabach, tym razem wjechałem w szlak prędzej w Drogomyśli. Prowadził on lasem po nieco wyboistej drodze i miękkim gruncie i korzeniami. Pomęczyłem się trochę, a najważniejsze miałem obawy, aby znów nie złapać gdzieś gumy. Przecież nie miałem już zapasowych dętek. Rozważnie i spokojnie ominąłem tą nieznaną dziewiczą leśną drogę i ku mej uciesze pojawił się dobrze mi znany z przed tygodnia asfalt szlaku w Ochabach tuż obok basenu :) Sprawnie przemierzyłem więc około 6 kilometrowy odcinek do Skoczowa. Wcześniej, bo rano przed wyjazdem z domu planowałem zrobić odpoczynek w Skoczowie na pożywienie. Niestety trochę czasu mi upłynęło na zmianie dętki, więc zagospodarowany czas na posiłek musiałem przesunąć do samego Ustronia. Pognałem więc ile sił w nogach za Skoczów dalszą częścią szlaku. Po chwili zobaczyłem metalowy most i dwa warianty ścieżki rowerowej wzdłuż Wisły. Tę którą jechałem dotychczas zaprowadziła by mnie do Brennej. Aby dotrzeć szlakiem do Ustronia, musiałem przejechać rowerem prze most na druga stronę Wisły. Przez pierwsze metry za mostem wszystko przebiegało obiecująco, niestety dalej jakość ścieżki znacznie spadła. Ścieżka prowadziła dość wyboista i kamienista drogą gruntową, kilkaset metrów dalej było tylko gorzej ! Pojawiły się płyty betonowe, na których normalnie nie dało się jechać ;) Na szczęście było to tylko kilkadziesiąt metrów jak na kolarskim "Piekle Północy" w Roubaix ;) Dalej spotkała mnie kolejna niespodzianka, wysoka skarpa, na którą musiałem się wdrapać z rowerem. Gdy byłem na górze, mym oczom ukazały się tory kolejowe przez które znów w rękach musiałem rower przenieść. Na szczęście nic nie nadjeżdżało ;)
Trochę źle to zorganizowali w tym miejscu, bo jest to dosyć niebezpieczny odcinek szlaku dla rowerzystów. Dalej droga była znacznie lepsza i prowadziła ubitym szutrem, na którym w porywach mogłem bez problemu i bezpiecznie osiągnąć 30 km/h. Pozostało mi więc za torami około 5 km drogi wzdłuż brzegu Wisły do Ustronia. Kończąc mój szlak w Ustroniu, wyjechałem na asfaltową alejkę, gdzie dalej za niecały kilometr było już centrum Ustronia ;) Było w tym miejscu dosyć dużo wycieczkowiczów, jeszcze więcej samochodów stojących w korku w centrum Ustronia. Było kilka minut po godz. 15-tej po południu gdy na chwilkę zatrzymałem się aby uzupełnić masę spalonych kalorii, nieuzupełnionych od praktycznie 60 km jazdy. Byłem bardzo głodny, więc szybko pognałem do sklepu pewnej sieci, aby kupić 3 banany i od razu je skonsumować. Obawiałem się, że nie zdążę przed zmrokiem do domu, więc porobiłem trochę symbolicznych zdjęć i pognałem tym razem starą drogą w stronę Skoczowa. Przez kilka kilometrów miałem komfort jazdy, którego nie doznałem na szlaku rowerowym. Droga była płaska jak stół, więc gnałem ile sił w nogach przed siebie. Licznik przekraczał 30 km/h, jechało mi się świetnie, wiatr czołowy w plecy dodawał mi sił i wiary, że uda mi się zdążyć przez zapadającym zmrokiem. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy i po paru kilometrach ukazała mi się "Wiślanka" dwupasmowa. Musiałem więc z niej zejść i wjechać szybko w szlak. Na szczęście szybko go zlokalizowałem i dalej gnałem jak szalony przed siebie, licznik i tu pokazywał momentami 30 km/h. Wierzyłem tylko, że opona wytrzyma trudy walki z czasem na szlaku. Udało się, szybko i sprawnie opuściłem rowerowy szlak wokół Wisły i przy basenie w Ochabach będąc już na drodze, skręciłem w prawo w stronę Drogomyśla. Tutaj przy pierwszym sklepie spożywczym na rogu drogi znów po Ustroniu zatrzymałem się, aby uzupełnić spalone kalorie. Szybkie tempo zrobiło swoje, gdybym dalej pojechał, jestem pewien, że po kilku kilometrach odcięło by mi prąd w nogach. Tutaj za włożone serce z walką z czasem spotkała mnie mila niespodzianka. Banany były wycenione po 2,99 zł za kg. Nabyłem więc bez zastanowienia 1 kg bananów w ilości 6 sztuk, gdzie 4 skonsumowałem od razu. Potrzeba mi było tego, a dokładniej moim nogom. Podążyłem dalej wioskami w stronę Chybia, gdzie dalej w Strumieniu most z sygnalizacją, mówi, że mam już niedaleko do domu (45 km). Dojechałem bez kłopotów do niego, chociaż musiałem się trochę nagłowić aby nie zabłądzić gdzieś w okolicach Mnicha i Zaborza. Pomocą były dla mnie dwa Kościoły, najpierw większy, później mniejszy, a później jak po sznurku do Drogomyśla i cały czas po łuku do mostu w Strumieniu. Będąc w Strumieniu, znów droga była bardzo dobrej jakości, więc szybko mijały mi kilometry w nogach. Nawet nie wiem kiedy minąłem Wisłę Małą, Studzionkę, Kryry, gdy bylem już przy głównej drodze w Suszcu. To był dobry moment aby znów zrobić szybki "Pit Stop" niczym w Formule 1 ;) Ostatnie dwa banany w sakwie były na wagę złota. Zjadłem je szybko i znów podążyłem dobrym tempem od Suszca przez pobliską Królówkę i Orzesze(Zgoń). Gdy minąłem przyjemną leśną drogę, znalazłem się w Gostyni, gdzie pozostało mi tylko 10 km do domu ;) Byłem naprawdę blisko, a co najważniejsze byłem znacznie szybciej przed domem niż zamierzyłem prędzej. Gostyń minęła mi szybko, niestety pozostał ostatni konkretny podjazd za torami w Wyrach. Przednią tarczę przełożyłem z przodu na średnią i miękkim kręceniem spokojnie kręciłem pod górę. Nie forsowałem się i nie patrzałem zbytnio na licznik, ale było chyba poniżej 20 km/h ;) Ostatnie lekkie zmarszczki na drodze gładko łyknąłem nogami i już prosto jechałem 2 kilometry do domu. Ja się okazało później, tempo drogi powrotnej miałem znacznie lepsze niż drogę z Mikołowa do Ustronia. Widać, że pomimo zmęczenia i bólu w nogach motywacja i nie zapominanie o odżywaniu się może zdziałać cuda. Byłem na miejscu o 18.40, planowałem przed wyjazdem w Ustroniu być w domu o 19.10. Wycieczka była bardzo udana pomimo epizodu z przebitą przednią oponą w Wiśle Małej, w trakcie dojazdu do Ustronia ;) Dzisiejszego dnia padł rekord porcji żywnościowej w postaci bananów. Zjadłem 12 bananów (około w kg), i dwie wafelki. Nie było takiego upału jak tydzień temu, więc wypiłem tylko niecałe 2 litry wody mineralnej.

Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Wyry -> Gostyń -> Orzesze(Zgoń) -> Królówka -> Suszec -> Kryry -> Mizerów -> Studzionka -> Wisła Mała -> Strumień ->Chybie -> Mnich -> Drogomyśl -> Ochaby Wielkie -> Wiślica -> Skoczów ->Ustroń -> Skoczów -> Wiślica -> Ochaby Wielkie -> Drogomyśl -> Mnich -> Chybie -> Strumień -> Wisła Mała -> Studzionka -> Mizerów ->Kryry -> Suszec -> Królówka -> Orzesze(Zgoń) -> Gostyń -> Wyry -> Mikołów(Centrum)
























komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa stawy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]