Wrzesień, 2016
Dystans całkowity: | 839.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 32:11 |
Średnia prędkość: | 24.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.00 km/h |
Maks. tętno średnie: | 27 (15 %) |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 52.44 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Karvina
-
DST
153.00km
-
Czas
06:57
-
VAVG
22.01km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
HRavg
22( 12%)
-
Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
-
Aktywność Jazda na rowerze
Całodniowa wycieczka do przepięknej czeskiej Karviny bardzo udana :) Wyruszyłem rano kilka minut po 8.30, pogoda była odpowiednia, na początek trochę jeszcze było czuć chłód, ale godzinę później już upał dawał się we znaki. Już po pierwszej połowie godziny kręcenia spotkała mnie niezapowiedziana atrakcja przyrodnicza w Orzeszu-Zgoń. Jadę sobie na rowerze równym tempem, spoglądam na prawo i nagle widzę na polu z prawej strony rozpędzone dwa duże jelenie, które szybko galopowały przez drogę na drugie pole po prawej stronie.
Musiałem się więc zatrzymać i dać zwierzynie się wyszaleć z samego rana. Nie chcę nawet myśleć co by było wcześniej o te kilkadziesiąt metrów z przodu. Zwierzęta są piękne, ale czasem trzeba mieć oczy szeroko otwarte, gdy się przejeżdża przez leśne tereny z dużą zwierzyną. Dalej już było spokojnie ze zwierzętami i znaną mi trasę do Strumienia przez Kryry, Mizerów, Studzionkę oraz Wisłę Małą przemierzyłem bezstresowo w ciszy i spokoju wiejskich terenów rolniczych. Dojechałem więc do Strumienia drogą 939 do skrzyżowania świetlnego z drogą krajową 81 w stronę Wisły. Ja miałem czerwone światło przy stacji paliw i nową nieznaną mi drogę przed horyzontem. Dzień wcześniej znalazłem "dojazdówkę" z drogi 939 do 938 nie jadąc w ogóle przez tradycyjna "Wiślankę" Jak się okazało to był strzał w dziesiątkę. Droga prowadziła przez malownicze tereny polne, z kukurydzą przez maleńka miejscowość Zbytków kolejno ulicami: Wyzwolenia, Tuwima, Łąkową. Odcinek tej dojazdowej drogi do 938 zahaczył o gminę Pawłowice i miał około 3 km. Niestety będąc już na drodze 938 trzeba być pewnym, że to ta, bo oznaczenia w tym miejscy tutaj można szukać próżno gdzieś w polu ;) Gdy byłem już na drodze 938, podążyłem w kierunku Cieszyna. Należałoby również wspomnieć, że od Strumienia do przepięknej Karviny jest tylko 25 km drogi. Wracając do dalszej mojej jazdy drogą 938, muszę przyznać, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Droga była o małym natężeniu ruchu w weekendową sobotę (zero ciężarówek, kilka samochodów osobowych). Profil drogi 938 był tak ukształtowany, że nie było praktycznie miejsca, gdzie droga byłaby płaska. Praktycznie przez cały odcinek drogi w dół albo znów pod górkę i trochę płaskiego dla rozluźnienia mięśni w nogach ;) Kilka km za Pruchną zjechałem w prawo na Zebrzydowice, po czym ul. Zebrzydowicką pognałem w dół piękna krętą drogą. Po niecałym kilometrze droga znów lekko się wznosiła ku górze. Tereny i tutejsze widoki były rewelacyjne, pola kukurydzy, dużo zieleni, a co najistotniejsze praktyczne zero samochodów. Ukształtowanie terenu było typowe do powiatu cieszyńskiego, czyli cały czas góra, dół, góra dół, niekiedy nachylenie było dość pokaźne (około 6-8 procent). Przed tabliczką Kończyce Małe w gminie Zebrzydowice, znów był ciekawy, krótki podjazd biegnący ul. Janusza Korczaka. Zresztą cała ta ulica Korczaka momentami opadała delikatnie i znów się wznosiła ku górze. Przy samym końcu prowadziła ostro w dół, krętym zakrętem w prawo, w lewo i znów w prawo ;) Takie drogi lubię najbardziej ! Kończyce Małe były najlepszym odcinkiem na trasie, najbardziej utkwił mi w pamięci ze względu na ciągłą zmianę nachylenia terenu i ostre zakręty (ul. Janusza Korczaka). Gdy przejechałem krętą część ul. Janusza Koczaka w Kończycach Małych, tuż przy domu ukazała się tablica informacyjna z dalsza drogą, która na mnie czeka. Do granicy było już naprawdę blisko (kilka km) Niestety miałem przed oczyma najbardziej stromy odcinek, którym dalej pojechałem prosto ulicą Korczaka w stronę Kaczyc. Właśnie w Kaczycach było przejście graniczne do Karviny. Przeciąłem więc drogę <-- 937 Cieszyn 937 --> Jastrzębie Zdrój pnąc się mozolnym tempem pod ostrą górkę w największym upale w samo południe do przejścia w Kaczycach ;) Tuż za skrzyżowaniem po lewej stronie był ważny punkt orientacyjny: żółta stacja Slo-naft, dla wszystkich,którzy tą drogą chcą przejechać, bądź przejść przez przejście graniczne w Kaczycach. Chwilę trzeba się pomęczyć ostro pod górkę (nachylenie około 8 procent przez około 200 metrów), by później doświadczyć rozkoszy zjazdu do samego przejścia granicznego. Później lekkie wypłaszczenie i tym razem lekko pod górkę ;) Na samym szczycie ul. Janusza Korczaka jest przystanek autobusowy i oczywiście droga biegnie lekko w dół...nareszcie :) Nie całkiem, bo znów lekko pod górę ! Przy samym końcu ul. Janusza Korczaka, jest ostry zakręt w prawo. Tutaj pojawia się ul. Tuwima, a kilka metrów za oznakowaniem ostrego zakrętu w lewo jest zielonka tabliczka "Kaczyce" Do granicy naprawdę blisko ;) Droga wreszcie wjedzie w dół cały czas z kilkoma ostrymi zakrętami. Przy końcówce Juliana Tuwima znajduje się małe skrzyżowanie z drogą na Cieszyn po lewej stronie. Ja pojechałem dalej znów lekko pod górę ;) Chwilę później przy końcu Kaczyc Dolnych pojawiła się upragniona niebieska tablica: Granica Państwa, tuż za nią Ceska Republika. Granicę przekroczyłem o 12.10 ;) Pojawiła się za granicą czeska droga o numerze 472, którą pojechałem przez około 3 km do centrum Karviny. Początek drogi był dosyć przyjemny, ładne domki i myśl, że nareszcie się przekroczyło Polskę. Pierwszy km wiódł wokół małych domków, Dopiero chwilę później było widać cywilizowane czeskie miasto z prawdziwego zdarzenia. Spotkała mnie miła niespodzianka po przebytym pierwszym kilometrze w Czeskiej Republice. Miałem przed sobą drogę rowerową, którą w dół zjechałem do samego centrum Karviny. Po kilkudziesięciu metrach przebytej ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż ul. Borovskeho, pojawiły się pierwsze czeskie osiedla. Bloki, osiedlowe, parkingi, trawniki, oraz cała infrastruktura rowerowa w mieście Karvina, już od samego początku wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Od samego początku Karviny widać jak na dłoni, ze mieszkańcom nie jest obojętny los ich miasta. Dbają o każdy szczegół, aby zachować je w ładzie i czystości ;) Po około 2 km przejechanych ścieżką rowerową nareszcie dotarłem do centrum głównego skrzyżowania. Tuż obok skrzyżowania mieści się Uniwersytet. Będąc już pod samym budynkiem Uniwersytetu, zapytałem parę czeskich tutejszych mieszkańców o najszybszą drogą na Rynek. Okazało się, że boczną uliczką za Uniwersytetem przez pobliski park dostałem się do centrum, a dokładniej pod budynek Urzędu Miasta Karvina. Tuż obok niego mieściła się piękna Kapliczka. Tam już były tabliczki informacyjne ulic oraz rynku, który w oryginale brzmi: Masarykovo náměstí. Przejechałem pod małym łukiem za Urzędem i już byłem na pięknej starowce, gdzie masa turystów oraz miejscowi mieszkańcy schładzali się pod parasolami czeskim piwem. Mając już chwile wytchnienia i będąc w samym sercu Karviny, postanowiłem ze wszystkich stron uwiecznić to urokliwe miejsce. Pierwszym atrakcyjnym punktem, który się rzuca w oczy jest wieża ratuszowa w stylu renesansowym. Warto dodać, że na środku płyty rynku umieszczono żeliwna fontannę w bardzo oryginalnym stylu. Dookoła rynku są charakterystyczne kamienice, przy których nie można obojętnie przejść.
MI wpadła w oko specyficzna budka telefoniczna tuż przy jednej z nich, zachowana w stylu angielskim ;) Przy wyjściu z rynku znajduje się Kościół Podwyższenia Krzyża, który jest najstarszym zabytkiem miasta. Widać jego wieżę od razu gdy wchodzi się na rynek miasta. Największą jednak atrakcją całego rynku jest Zamek Fryštát o dość nowoczesnym wyglądzie zewnętrznym mające swoje pierwsze korzenie sięgające XIII w. Zamek został gruntownie odrestaurowany w latach-90-tych, przez co stał się nowoczesną architekturą ze średniowieczną duszą ;) Tuż za jego frontem rozciąga się malowniczy parkBoženy Němcové, który charakteryzuje się infrastrukturą i wystrojem w stylu angielskim. Całość zamkowego kompleksu parkowego zajmuje blisko 36 ha. Można więc do woli rozkoszować się w ciszy i spokoju zielenią zamkową przechadzając się pięknymi alejkami prowadzącymi dookoła ogrodu. Niestety czas mnie naglił, więc tylko trochę objechałem na rowerze park i wróciłem na rynek, aby stamtąd udać się do Karviny Doly drogą 59. Jest to górnicza dzielnica Karviny, w której są usytuowane kopalnie. Przemierzyłem więc 5 km drogą poza centrum Karviny aby dotrzeć do największej atrakcji tego miasta. Tą atrakcją jest Kościół Św. Piotra z Alkantary, który jest jedynym takim kościołem w Czechach, nazywanym potocznie " Czeską Pizą". Ten malutki Kościół charakteryzuje się przekrzywieniem o 6,80 na równej powierzchni oraz opadanie gruntu pod kościołem -
37 m. Kościół Św. Piotra z Alkantary stał
pierwotnie o 37 m wyżej, a jego nachylenie wymusiło jego obniżenie.
Dlatego wielu osobom przypomina wieżę we włoskiej Pizie. Stąd też ten urokliwy kościółek stał się atrakcją dla wielu turystów z całych Czech i nie tylko ;) Będąc tuż obok tak niecodziennej budowli sakralnej, nie moglem odmówić wejścia do jego wnętrza. Oczywiście w środku byli turyści, więc trochę poczekałem aż wyjdą, aby uwiecznić jego wnętrze na fotografii.Wróciłem tą samą drogą i niestety przez większą ilość drogi miałem lekko pod górkę do centrum Karviny. Gdy dojechałem do centrum zrobiłem jeszcze trochę fotek w centrum, po czym przez chwilę straciłem orientację skąd przyjechałem od strony granicy. Oczywiście zapytałem jak dojechać do granicy, jednak podobne znaczenie słowa Hranice zrobiło swoje ;) Otóż Hranice to dzielnica Karviny, a mi chodziło o granice, więc zrozumiałem, żeby pytać o Hranice. Zostałem więc pokierowany na przejście graniczne drogą do Hranic, a później do Petrovic koło Karviny. Mnie jednak utkwiła tablica informacyjna, którą wcześniej minąłem wyjeżdżając z centrum Karviny z oznaczeniem drogi na Petrovice/Katowice (PL). Zapytałem się jeszcze wcześniej kilka km przed Petrovicami Czecha, który przy garażu dłubał przy swojej Skodzie Felicia ;) Pytałem o drogę do przejścia granicznego, a on odpowiedział, że dobrze jadę. Opisał wiadukt, przejazd kolejowy, więc wiedziałem już, ze to nie będzie przejście graniczne w Kaczycach. Jak się okazało chwile później dojechałem do przejścia granicznego w Marklowicach Dolnych, bardziej cywilizowanego niż symbolicznego w Kaczycach. Zrobiłem więc kółko i nabiłem więcej km, ale warto było poznać nowe przejście graniczne w tym samym dniu ;) Dalej za przejściem w Marklowicach Dolnych pojechałem przez Zebrzydowice i Kończyce Małe. Droga przez większą część prowadziła pod górę. Po kilku km dostałem się do punktu, w którym dojeżdżałem do granicy od strony Polski w samo południe czyli Kończycach Małych na skrzyżowaniu. Później było już znacznie lepiej, bo znałem drogę, chociaż do Pruchnej cały czas droga była kręta i pofałdowana. Odcinek od Pruchnej do Strumienia to pełen relaks kilkukilometrowy wśród pól kukurydzy i pół upranych. Tu nie było ani jednego samochodu, jedynie maszyny rolnicze uprawiające pole intensywnie pachnącym okolicznym gnojem ;) Dojeżdżając do Strumienia posiliłem się na rynkyu kilkoma bananami po czym pognałem ile sił w nogach do domu. Ostatnie 40 km od Wisły Małej upłynęło mi iście świątecznie i z wiejskim humorem. Miałem okazję zaobserwować końcowe chwile przyozdabiania domów z okazji Dożynek 2016 w Kryrach. Niestety z braku czasu i obawie przed szybkim zmrokiem o 19-tej przystanąłem na chwilkę przy wybranych domach, aby zrobić kilka ciekawych dekoracji z humorem w tle ;) Linię mety wycieczkowego maratonu minąłem pięć minut przed 19-tą. Wszystko perfekcyjnie obliczyłem i zmieściłem się w czasie przez zapadającym zmrokiem. Ogólnie w Karvinie spędziłem prawie 3 godziny, nawet nie spodziewałem się, że czas mi tak szybko minął. Niestety wszystko co dobre i piękne szybko się kończy. Warto dodać że odwiedziłem rodzinne strony takich osobowości ze świata mody i sportu jak Petra Němcova, Radek
Štěpánek czy Dana Zátopkova.
Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Wyry -> Gostyń -> Orzesze(Zgoń)
-> Królówka -> Suszec -> Kryry -> Mizerów -> Studzionka
-> Wisła Mała -> Strumień
-> Zbytków -> Pruchna -> Kończyce Małe -> Kaczyce/Karvina
-> Petrovice/Marklowice Dolne -> Zebrzydowice -> Kończyce Małe
-> Pruchna -> Zbytków -> Strumień
-> Wisła Mała -> Studzionka -> Mizerów ->Kryry -> Suszec
-> Królówka ->
Orzesze(Zgoń)
-> Gostyń -> Wyry -> Mikołów(Centrum)
Warm-Up
-
DST
26.00km
-
VMAX
43.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj krótka przejażdżka przejechana równym, dobrym tempem w sprzyjającej pogodzie późnym popołudniem. Sprawdziłem również, jak kręcą się nowe pedały, które jakoś ciężko się kręciły i wyczuwałem lekkie drgania pod butem. Mam nadzieję, że jutro na dłuższej trasie nie będę miał z nimi kłopotów. Planuje znów wyjechać za granicę kraju do Naszych bliskich sąsiadów zza Olzy ;)
Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Katowice(Podlesie)
->Tychy(Wilkowyje) -> Wyry -> Łaziska Średnie
-> Mikołów(Centrum)
Standardowo
-
DST
26.00km
-
Czas
01:02
-
VAVG
25.16km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRavg
25( 13%)
-
Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po powrocie pogody oraz ponownym stanie użyteczności moich nóg wypróbowałem nową przednią oponę 1,7 cm. Wcześniej jeździłem na opnie standardowej MTB 26x1,95. Różnica w komforcie toczenia oraz lepszej ergonomii jazdy jest zauważalna "gołą nogą". Przyjemnie mi się podróżowało po standardowej trasie wokół mojej okolicy. Pogoda dopisała, było ciepło i bezwietrznie. Nogi kręciły lekko :)
Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Łaziska Średnie -> Wyry ->
Tychy(Wilkowyje) -> Katowice(Podlesie) -> Mikołów(Centrum)
Imielin
-
DST
55.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
25.00km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
HRavg
25( 13%)
-
Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najlepsze są proste sprawdzone rozwiązania. Postąpiłem tym samym schematem co tydzień temu i po wczorajszej 150 km trasie, przemęczone nogi "rozprostowałem" na przyjemnej i nie wymagającej trasie do Imielina. Nogi nie odczuły zbytnio zmęczenia, chociaż na samym początku musiały się trochę rozkręcić i wejść w swój rytm kręcenia. Dziś znów na prostym profilu trasy prędkość na liczniku oscylowała w graniach 30 km/h. Upał i zmęczenie w nogach odczułem dopiero przy pokonywaniu pierwszego wzniesienia za centrum Podlesia w kierunku Mikołowa. Jutro załamanie pogody, więc będzie czas na dwudniowy odpoczynek dla nóg, ich regenerację oraz nabranie nowych sił na nowy tydzień ;) Nie mogę też zapomnieć o rowerze, w którym trzeba będzie wymienić przednią oponę oraz komplet pedałów w mechanizmie korbowym.
Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Katowice(Podlesie) -> Katowice
(Murcki) -> Mysłowice(Wesoła) -> Lędziny -> Imielin -> Lędziny -> Mysłowice(Wesoła) -> Katowice
(Murcki) -> Katowice(Podlesie) -> Mikołów(Centrum)
Ustroń
-
DST
153.00km
-
Czas
06:22
-
VAVG
24.03km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
HRavg
24( 13%)
-
Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tydzień temu czas nie pozwolił mi, abym pojechał dalej szlakiem wzdłuż brzegu Wisły. Przygodę skończyłem tydzień temu w Skoczowie. Teraz miałem znacznie więcej czasu (przynajmniej teoretycznie). Będąc w Wiśle Małej przy głównej drodze 939 na Pszczynę spotkała mnie niemiła przygoda. Zawsze w tym miejscu znajduję chwile aby napawać się pięknym widokiem Jeziora Goczałkowickiego z pasmem Beskidów w tle. Tym razem mogłem to uwiecznić robiąc zdjęcie. Podjechałem więc na poboczne żwirowe i pstryknąłem zdjęcie. Gdy wróciłem na drogę, zorientowałem się, że w przednim kole nie mam powietrza. Musiałem je przebić na poboczu, miałem jednak w zapasie dodatkową dętkę w sakwie. Szczęście, że przednie, bo w miarę szybko zmieniłem ją w kole. Dzięki uprzejmości mieszkańców z Wisły Małej mogłem w dogodnych warunkach na terenie posiadłości szybko i sprawnie zmienić dętkę.
Dalsza część drogi przebiegła bez zakłóceń, na szczęście. Dojechawszy do Strumienia, kilka kilometrów musiałem jeszcze przejechać przez tutejsze malownicze wioski, między innymi: Chybie i Mnich. Ostatnio początek szlaku wzdłuż brzegu Wisły rozpocząłem w Ochabach, tym razem wjechałem w szlak prędzej w Drogomyśli. Prowadził on lasem po nieco wyboistej drodze i miękkim gruncie i korzeniami. Pomęczyłem się trochę, a najważniejsze miałem obawy, aby znów nie złapać gdzieś gumy. Przecież nie miałem już zapasowych dętek. Rozważnie i spokojnie ominąłem tą nieznaną dziewiczą leśną drogę i ku mej uciesze pojawił się dobrze mi znany z przed tygodnia asfalt szlaku w Ochabach tuż obok basenu :) Sprawnie przemierzyłem więc około 6 kilometrowy odcinek do Skoczowa. Wcześniej, bo rano przed wyjazdem z domu planowałem zrobić odpoczynek w Skoczowie na pożywienie. Niestety trochę czasu mi upłynęło na zmianie dętki, więc zagospodarowany czas na posiłek musiałem przesunąć do samego Ustronia. Pognałem więc ile sił w nogach za Skoczów dalszą częścią szlaku. Po chwili zobaczyłem metalowy most i dwa warianty ścieżki rowerowej wzdłuż Wisły. Tę którą jechałem dotychczas zaprowadziła by mnie do Brennej. Aby dotrzeć szlakiem do Ustronia, musiałem przejechać rowerem prze most na druga stronę Wisły. Przez pierwsze metry za mostem wszystko przebiegało obiecująco, niestety dalej jakość ścieżki znacznie spadła. Ścieżka prowadziła dość wyboista i kamienista drogą gruntową, kilkaset metrów dalej było tylko gorzej ! Pojawiły się płyty betonowe, na których normalnie nie dało się jechać ;) Na szczęście było to tylko kilkadziesiąt metrów jak na kolarskim "Piekle Północy" w Roubaix ;) Dalej spotkała mnie kolejna niespodzianka, wysoka skarpa, na którą musiałem się wdrapać z rowerem. Gdy byłem na górze, mym oczom ukazały się tory kolejowe przez które znów w rękach musiałem rower przenieść. Na szczęście nic nie nadjeżdżało ;)
Trochę źle to zorganizowali w tym miejscu, bo jest to dosyć niebezpieczny odcinek szlaku dla rowerzystów. Dalej droga była znacznie lepsza i prowadziła ubitym szutrem, na którym w porywach mogłem bez problemu i bezpiecznie osiągnąć 30 km/h. Pozostało mi więc za torami około 5 km drogi wzdłuż brzegu Wisły do Ustronia. Kończąc mój szlak w Ustroniu, wyjechałem na asfaltową alejkę, gdzie dalej za niecały kilometr było już centrum Ustronia ;) Było w tym miejscu dosyć dużo wycieczkowiczów, jeszcze więcej samochodów stojących w korku w centrum Ustronia. Było kilka minut po godz. 15-tej po południu gdy na chwilkę zatrzymałem się aby uzupełnić masę spalonych kalorii, nieuzupełnionych od praktycznie 60 km jazdy. Byłem bardzo głodny, więc szybko pognałem do sklepu pewnej sieci, aby kupić 3 banany i od razu je skonsumować. Obawiałem się, że nie zdążę przed zmrokiem do domu, więc porobiłem trochę symbolicznych zdjęć i pognałem tym razem starą drogą w stronę Skoczowa. Przez kilka kilometrów miałem komfort jazdy, którego nie doznałem na szlaku rowerowym. Droga była płaska jak stół, więc gnałem ile sił w nogach przed siebie. Licznik przekraczał 30 km/h, jechało mi się świetnie, wiatr czołowy w plecy dodawał mi sił i wiary, że uda mi się zdążyć przez zapadającym zmrokiem. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy i po paru kilometrach ukazała mi się "Wiślanka" dwupasmowa. Musiałem więc z niej zejść i wjechać szybko w szlak. Na szczęście szybko go zlokalizowałem i dalej gnałem jak szalony przed siebie, licznik i tu pokazywał momentami 30 km/h. Wierzyłem tylko, że opona wytrzyma trudy walki z czasem na szlaku. Udało się, szybko i sprawnie opuściłem rowerowy szlak wokół Wisły i przy basenie w Ochabach będąc już na drodze, skręciłem w prawo w stronę Drogomyśla. Tutaj przy pierwszym sklepie spożywczym na rogu drogi znów po Ustroniu zatrzymałem się, aby uzupełnić spalone kalorie. Szybkie tempo zrobiło swoje, gdybym dalej pojechał, jestem pewien, że po kilku kilometrach odcięło by mi prąd w nogach. Tutaj za włożone serce z walką z czasem spotkała mnie mila niespodzianka. Banany były wycenione po 2,99 zł za kg. Nabyłem więc bez zastanowienia 1 kg bananów w ilości 6 sztuk, gdzie 4 skonsumowałem od razu. Potrzeba mi było tego, a dokładniej moim nogom. Podążyłem dalej wioskami w stronę Chybia, gdzie dalej w Strumieniu most z sygnalizacją, mówi, że mam już niedaleko do domu (45 km). Dojechałem bez kłopotów do niego, chociaż musiałem się trochę nagłowić aby nie zabłądzić gdzieś w okolicach Mnicha i Zaborza. Pomocą były dla mnie dwa Kościoły, najpierw większy, później mniejszy, a później jak po sznurku do Drogomyśla i cały czas po łuku do mostu w Strumieniu. Będąc w Strumieniu, znów droga była bardzo dobrej jakości, więc szybko mijały mi kilometry w nogach. Nawet nie wiem kiedy minąłem Wisłę Małą, Studzionkę, Kryry, gdy bylem już przy głównej drodze w Suszcu. To był dobry moment aby znów zrobić szybki "Pit Stop" niczym w Formule 1 ;) Ostatnie dwa banany w sakwie były na wagę złota. Zjadłem je szybko i znów podążyłem dobrym tempem od Suszca przez pobliską Królówkę i Orzesze(Zgoń). Gdy minąłem przyjemną leśną drogę, znalazłem się w Gostyni, gdzie pozostało mi tylko 10 km do domu ;) Byłem naprawdę blisko, a co najważniejsze byłem znacznie szybciej przed domem niż zamierzyłem prędzej. Gostyń minęła mi szybko, niestety pozostał ostatni konkretny podjazd za torami w Wyrach. Przednią tarczę przełożyłem z przodu na średnią i miękkim kręceniem spokojnie kręciłem pod górę. Nie forsowałem się i nie patrzałem zbytnio na licznik, ale było chyba poniżej 20 km/h ;) Ostatnie lekkie zmarszczki na drodze gładko łyknąłem nogami i już prosto jechałem 2 kilometry do domu. Ja się okazało później, tempo drogi powrotnej miałem znacznie lepsze niż drogę z Mikołowa do Ustronia. Widać, że pomimo zmęczenia i bólu w nogach motywacja i nie zapominanie o odżywaniu się może zdziałać cuda. Byłem na miejscu o 18.40, planowałem przed wyjazdem w Ustroniu być w domu o 19.10. Wycieczka była bardzo udana pomimo epizodu z przebitą przednią oponą w Wiśle Małej, w trakcie dojazdu do Ustronia ;) Dzisiejszego dnia padł rekord porcji żywnościowej w postaci bananów. Zjadłem 12 bananów (około w kg), i dwie wafelki. Nie było takiego upału jak tydzień temu, więc wypiłem tylko niecałe 2 litry wody mineralnej.
Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Wyry -> Gostyń -> Orzesze(Zgoń)
-> Królówka -> Suszec -> Kryry -> Mizerów -> Studzionka
-> Wisła Mała -> Strumień
->Chybie -> Mnich -> Drogomyśl -> Ochaby Wielkie -> Wiślica -> Skoczów
->Ustroń -> Skoczów -> Wiślica -> Ochaby Wielkie -> Drogomyśl -> Mnich -> Chybie -> Strumień
-> Wisła Mała -> Studzionka -> Mizerów ->Kryry -> Suszec
-> Królówka ->
Orzesze(Zgoń)
-> Gostyń -> Wyry -> Mikołów(Centrum)
Spokojnie
-
DST
26.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
26.00km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
HRavg
26( 14%)
-
Sprzęt Wheeler Pro Line 2800 "26" MTB
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardowa trasa dzisiaj przejechana, ale od strony Podlesia rozpoczęta. Lepiej zjechać od razu po obiedzie, niż z pełnym brzuchem wdrapywać się od razu do Łazisk Średnich na sam początek przejażdżki. Pogoda dopisała, słońce świeciło, tradycyjnie pod koniec trasy będąc w Łaziskach Średnich prawie nic nie widziałem ;) Nogi są dobrze odprężone, chociaż przy szybkich podjazdach na twardym przełożeniu, chwilami odczuwały ból (prawdopodobnie ścięgna).
Plan trasy: Mikołów(Centrum) -> Katowice(Podlesie)
->Tychy(Wilkowyje) -> Wyry -> Łaziska Średnie
-> Mikołów(Centrum)